29.07.2013

1. Dlaczego cierpię za błędy innych?

Caitlin's POV

Jak zwykle późnym popołudniem wróciłam do domu. Szczerze mówiąc, nie byłam tym faktem ani trochę zadowolona. Bolał mnie widok płaczącej mamy, odkładającej każdy możliwy cent w drewniane pudełeczko. Po tym, jak ojciec trafił do więzienia, nie stać nas było na dogodne życie. Ledwo utrzymywaliśmy się z comiesięcznej wypłaty mamy, a ja miałam dopiero 18 lat, przez co nikt nie chciał przyjąć mnie do pracy, nawet w małym sklepiku na przeciwko. Cóż się dziwić, jestem przecież "dzieckiem bandyty." 
- Wróciłam! - krzyknęłam, po czym starannie zamknęłam drzwi wejściowe na klucz. Dziś był dzień, o który martwiłam się przez cały miesiąc.
- Caitlin jestem w kuchni! - głos mamy wyrwał mnie z rozmyśleń. Posłusznie powędrowałam do małego pomieszczenia, a gdy ujrzałam moją rodzicielkę wraz z młodszym bratem, od razu promiennie się uśmiechnęłam. Mimo naszej ciężkiej sytuacji materialnej, starałam się być przy nich silna i radosna. Chciałam im przekazać jak najwięcej wsparcia. W nocy nachodziły mnie chwile załamania, płakałam i kaleczyłam swoje ciało. Może nie był to jakiś najlepszy pomysł na ulżenie sobie, ale pomagało. Zapominałam wtedy o tym cholernym życiu chociaż na chwilę. Gdyby nie moja rodzina, dawno już by mnie tu nie było. Żyłam tylko dla nich. 
- Cody, idź do pokoju. - nakazałam bratu, po czym ucałowałam siedmiolatka w czółko. Usiadłam na krzesełku, odgarniając swoje zniszczone włosy na bok i czekając na jakiekolwiek słowa płynące z ust mamy. 
- Doskonale wiesz, czemu musimy porozmawiać. - nabrała powietrza, zatrzymując je na chwilę w płucach, po czym wypuściła je z przepełnionym rozpaczą, westchnieniem. Chyba wiedziałam, co chciała powiedzieć i obawiałam się, że moje przypuszczenia się spełnią. 
- Brakuje nam pieniędzy by zapłacić za czynsz. - A jednak, ja, Caitlin Carter miałam rację. Poczułam ukłucie w żołądku, które nasiliło się jeszcze bardziej, gdy pomyślałam o konsekwencjach. Z opłatą za mieszkanie zalegałyśmy jakieś dobre 3 miesiące. Bob nie raz nas ostrzegał, że jeśli pod koniec tego miesiąca nie oddamy mu wszystkiego, wyrzuci nas. A wtedy? Wtedy nie miałybyśmy gdzie mieszkać. 
- Przecież odkładałaś pieniądze. - spojrzałam na nią, widząc zakłopotanie w jej błękitnych oczach.
- N-no niby tak.. - wyjąkała, spuszczając wzrok na swoje palce. Pokręciłam głową próbując się uspokoić, co nie wyszło mi zbyt dobrze, gdyż cała się trzęsłam, a w środku stres rozrywał mnie na kawałki. Bałam się. Cholernie się bałam. Bob był agresywnym mężczyzną, miał głęboko gdzie co z nami będzie, kiedy nas wyrzuci. Słysząc dzwonek do drzwi momentalnie zbladłam. Wiedziałam, że to on. Przyszedł po pieniądze. Próbując wstać, mama złapała mnie za rękę dając znak, że to ona otworzy drzwi. Skinęłam głową posyłając jej wymuszony uśmiech. Obserwowałam jej smukłe ciało dopóki nie zniknęło za ścianą. Miałam ochotę się rozpłakać, bo wiedziałam, że to koniec. 
- Masz pieniądze? - jego donośny głos sprawił, że podskoczyłam. Najchętniej uciekłabym stamtąd. Nie chciałam widzieć tej całej scenki, która zaraz się zacznie. 
- Nie mam, ale spokojnie oddam Ci co do centa. - jej zmartwiony głos dobił mnie jeszcze bardziej. 
- Mówiłem, że termin masz do dzisiaj. - warknął, po czym usłyszałam głośny trzask i szloch mojej rodzicielki. Czym prędzej pobiegłam na korytarz, ledwo powstrzymując łzy. 
- Zostaw ją do cholery! - krzyknęłam odciągając Bob'a od mamy. Mężczyzna bez wysiłku złapał moje drobne nadgarstki, obracając mnie tyłem i ściskając je z całej siły za moimi plecami, na co jęknęłam z bólu. 
- Wiesz co, maleńka? Zawsze możesz zapłacić wasz dług swoim seksownym ciałkiem. - wysyczał prosto w moje ucho, przez co moje ciało przelała fala obrzydzenia. Ugh. Nienawidziłam go. 
- Odwal się od mojej Caitlin, zboczeńcu! - mama wyszarpnęła mnie z jego objęć, a ja odetchnęłam z ulgą. Bob zaśmiał się bez krzty humoru, wyciągając jakąś mała karteczkę i wpychając ją do mojej ręki. 
- Albo się sama zgłosisz, albo Ty i Twoja rodzinka pakujecie swoje rzeczy i wypieprzacie pod most. Czas masz do jutra. - zmierzył mnie od góry do dołu po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Wzdrygnęłam się. Spojrzałam na wizytówkę. Był tam adres i numer telefonu. Firma nazywała się "Girl Doll" i wiedziałam do czego służy. Striptizerki, płatny seks. Coś w stylu najlepszego klubu nocnego w mieście. Na samą myśl o tym, zrobiło mi się niedobrze.. Ale były dwie opcje. Albo ratuję rodzinę, sprzedając swoje ciało, albo pozbawiam ją dachu nad głową. Musiałam poważnie przemyśleć tą całą sytuację i wiedziałam, że podjęcie decyzji nie będzie takie proste. 


Justin's POV

- Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! - dokładnie taki śpiew obudził mnie w czwartkowe popołudnie. No co do cholery, skoro już mam urodziny to dajcie mi spać! 
- Wstawaj Justin, to Twój wielki dzień. - poczułem mocne szarpnięcie przez które o mało nie spadłem z łóżka. Uchyliłem minimalnie powieki, próbując w jakiś sposób nie zamknąć ich ponownie. 
- Wszystkiego najlepszego bąbelku. - mama musnęła moją skroń, a ja bez zastanowienia objąłem ją ramieniem, przyciskając do siebie jej drobne ciało. 
- Proszę Cię, nie nazywaj mnie tak. - wywróciłem oczami, na co się zaśmiała. Wstając do pozycji siedzącej, dostrzegłem 5 osób, wielki tort z moim wizerunkiem i pokój pełen prezentów. Typowy urodzinowy klimat.
 - Stówa Bieber! - przetarłem oczy dłońmi, szukając wzrokiem osoby wypowiadającej, a raczej krzyczącej te słowa. To co ujrzałem zwaliłoby mnie z nóg, gdyby nie fakt, że wciąż siedziałem na materacu. 
- Dylan? Co Ty tu do cholery robisz?! - prędko zerwałem się z łóżka, by go uściskać, co wyglądało jak coś więcej niż zwykle przyjacielskie przytulanki, ale cóż się dziwić, nie widziałem go od paru dobrych lat. 
- No wiesz, ja pamiętam o Twoich urodzinach. - wywrócił oczami przypominając mi moją siostrę jak się na mnie wkurzy. Ach, jak ja tęskniłem za tym gówniarzem. 
- Przecież przysłałem Ci prezent. 
- Chodziło mi raczej o coś w stylu "pakuj swój tyłek w samolot i zapierdalaj do Kanady". 
- Och, nie pierdol że moja przesyłka Ci się nie podobała. - szturchnąłem go łokciem, na co wybuchł śmiechem. 
- Do dziś się zastanawiam, czy te striptizerki siedziały w tamtym pudle cały lot.- zaśmiał się, a ja posłałem mu spojrzenie typu "Zamknij się, mama tu jest" 
- Dobra dzieciaki, zbieramy się. Justin musi wyszykować się na swój bal. - Pattie wygoniła prędko wszystkich z pokoju zostawiając mnie sam na sam z Dylan’em. 
- Bal mówisz? - posłał mi wymuszony uśmiech, gdy wszyscy zniknęli za drzwiami. Tsa, bal... Nie ma to jak super pomysł mojej mamy. Imprezka typu "Jak przetrwać 5 godzin ze swoją rodzinką" 
- Nie martw się, bal trwa do 21, potem zaczynamy dopiero świętować. - westchnąłem przygryzając dolną wargę, by powstrzymać swój podekscytowany uśmieszek. 
- Och, stary racja. Muszę skoczyć do "Girl Doll" zamówić jakieś panienki. 
- O tak, doskonale wiedziałem, że jak tam wejdzie, to prędko nie wyjdzie. No nie ma co się dziwić, najlepszy klub w mieście zapełniony najlepszym towarem. 
- Tylko załatw to szybko, zanim przeruchasz połowę dziewczyn stamtąd. - wywróciłem oczami szukając jakiejkolwiek koszulki, którą mógłbym założyć, zanim mama wciśnie mnie w garnitur. 
- Gdybym miał tyle kasy, dawno bym to zrobił. - wysunął dolną wargę do przodu, wyglądając jak 5-letnie dziecko, któremu właśnie zabrano lizaka. No i jak go tu nie kochać? 


Caitlin's POV

Jak zwykle, przez całą noc nie zmrużyłam oka. Dzisiaj postanowiłam darować sobie szkołę. Chciałam trochę odpocząć od tych wszystkich bogatych dzieciaków, wyzywających mnie na każdym kroku. Wychodząc z pokoju, starannie zaciągnęłam rękawy swojej szarej bluzy, kryjąc pocięte nadgarstki. Nie chciałam mamie dokładać kolejnych zmartwień. 
- Cześć. - ucałowałam jej zimny policzek, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony. 
- Właśnie.. ja.. miałam zacząć się pakować. -wyszeptała, a jej głos łamał się przy każdym kolejnym słowie. Tak bardzo było mi jej żal, gdyż wiedziałam, że całą winę związaną z wyprowadzką wzięła na siebie. 
- Mamo, nie zamartwiaj się. Wymyślimy coś, obiecuję. - położyłam dłoń na jej ramieniu próbując dodać jej otuchy. Posłała mi wymuszony uśmiech, po czym wstała, idąc w stronę swojej sypialni. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić w tej sytuacji. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że muszę ratować swoją rodzinę. Mama dość wycierpiała. Nie pozwolę, by zamartwiała się jeszcze bardziej. Oddam wszystko, by ją uszczęśliwić. 
Nawet swoje ciało. 
Westchnęłam poprawiając swój stary płaszczyk, który jakoś przetrwał tegoroczną zimę (co bardzo mnie zaskoczyło) i już od dobrych 10 minut wpatrywałam się w wielki różowy napis "GIRL DOLL". To była chyba najgorsza decyzja w moim życiu, no ale cóż, dla rodziny byłam gotowa zrobić wszystko... Pewniejszym krokiem, (niż sama się czułam) ruszyłam w stronę dużych, czerwonych drzwi i bez zastanowienia zapukałam. Ostatnia szansa, by się wycofać.. 
- A panienka czego tu szuka? - spojrzałam w stronę dobiegającego głosu i dopiero teraz zorientowałam się, że w drzwiach stał jakiś mężczyzna. Mógł mieć około 40 lat. Był wysoki, dobrze zbudowany, co mnie coraz bardziej przerażało. 
- Ja przyszłam do Pana Bob'a Parker'a. - starałam się brzmieć stanowczo, ale coś za bardzo mi to nie wychodziło. 
- W takim razie proszę za mną. - posłał mi promienny uśmiech, wpuszczając mnie do środka. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i zaczęłam żałować, że tu w ogóle przyszłam. Nigdy nie byłam w tego typu klubie, wszędzie striptizerki, napaleni faceci, którzy mierzyli dokładnie każdy milimetr ciała kobiet. Chyba zaraz zwrócę śniadanie, które jadłam jakieś 4 dni temu. 
- Ooo, Caitlin! Jednak przyszłaś. - donośny głos zwrócił moją uwagę, a to co zobaczyłam sprawiło, że najchętniej uciekłabym stamtąd. 
Teraz. Już. Na zawsze.
Bob siedział na czerwonej sofie, razem z jakimiś silikonowymi dziwkami. Widok nie do zniesienia. 
- Tak przyszłam.. Chciałabym trochę zarobić, by spłacić nasz 3 miesięczny dług.. - Boże.. Caitlin co Ty wyprawiasz. 
- Wiedziałem, że w końcu i tak się zgodzisz. No dobrze, wezmę Cię, po znajomości. - Jakiej znajomości?! Człowieku chciałeś wyjebać nas na ulicę, a teraz wielka mi znajomość! 
Spierdalaj. 
- Ale.. Ja.. Nie chcę sprzedawać swojego ciała. -przygryzłam wewnętrzną stronę policzka próbując brzmieć jakoś poważnie, choć w środku czułam się kompletnie inaczej. 
- Czyli co.. Tylko striptizerka? - zaciągnął się swoim cygarem, podchodząc do mnie na tyle blisko, że czułam jego obrzydliwy oddech. 
- Tak. - przytaknęłam. Bob złapał mnie za rękę, prowadząc do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było sporo kobiet. Wyglądało to na garderobę.
- Ashley, przywróć ją do porządku. - jego głos zmiękł, a oczy skierowały się w stronę wysokiej, szczupłej blondynki. Dość ładnej blondynki. 
- Jasne szefie, nie ma sprawy. - podeszła do nas, odsuwając jedno z krzeseł, dając mi tym samym znak bym na nim usiadła. Nie wierzyłam w to, co właśnie robiła. Popieprzyło mi się chyba w tej głowie, no ale to jedyny sposób by uratować mamę i Cody'iego. Tak bardzo ich kocham.
- Więc jesteś tu nowa? - zapytała, a ja usiadłam na wskazanym przez kobietę miejscu. 
- Tak jakby...
- Spokojnie, szybko się zaklimatyzujesz. Tak w ogóle jestem Ashley. - wyciągnęła swoją drobną dłoń w moim kierunku. Była naprawdę miła, czułam to. 
- Caitlin. - uścisnęłam ją, po czym pierwszy raz promiennie się uśmiechnęłam. Od tamtej chwili nie zamieniłyśmy już ani słowa. Ashley robiła mi makijaż i jakąś fryzurę. Bałam się spojrzeć w lusterko, bałam się zobaczyć swojego nowego wyglądu. Co czułam w tym momencie? Strach. Tylko strach.
To wszystko działo się tak szybko... Zbyt szybko jak na mnie. 
- Gotowe. Teraz chodź się przebrać, musisz się przygotować na dzisiejszy występ, potem Cię przeszkolę i nauczę parę trików, więc nie masz się czego bać. – pokierowała mnie w stronę jakiegoś pomieszczenia. Było dość duże, czarno-czerwone. Gdy zobaczyłam strój, który miałam założyć, moje oczy o mało nie wypadły ze zdziwienia. 
- Zakładaj to szybko. Nie mamy zbyt wiele czasu. - pośpieszyła mnie, wpychając do przebieralni. Ledwo wcisnęłam się w skąpą bieliznę. Założyłam na nią różowy szlafrok, próbując powstrzymać łzy. Nadal nie wierzę, że robię to wszystko... Czułam się tak jakoś... Brudnie? Właśnie miałam pokazać swoje ciało tym wszystkim łapczywie spoglądającym na mnie mężczyznom. 
- Dobra, wszystko gotowe, teraz czas na naukę. - zaklaskała w dłonie, co wyglądało jakby była podekscytowana. 
- Słuchaj, Caitlin. Sprawa wygląda tak. Impreza jest dla pana Biebera. Nie będziesz sama na scenie, bo to Twój pierwszy raz. Będziesz raczej robiła za tło z kilkoma nowymi dziewczynami. - na te słowa odetchnęłam z ulgą. Była to chyba najlepsza wiadomość, którą otrzymałam będąc w tym ohydnym miejscu. 
- Ale dostanę pieniądze, tak? - zamrugałam kilkakrotnie, czekając z niecierpliwością na jakiekolwiek słowa Ashley. 
- Jasne, tu zarabia się sporo kasy, uwierz mi. - zaśmiała się, ściągając mój szlafrok. Sporo kasy? Kolejna dobra wiadomość. 
- Więc teraz powtarzaj za mną. - stanęła dość blisko mnie i zaczęła płynnie ruszać biodrami i tyłkiem. Próbowałam robić to samo, ale daleko było mi do perfekcji. W końcu po godzinnym treningu zrozumiałam wszystko i byłam gotowa na swoje show, które chciałam już mieć dawno za sobą. 

Justin's POV

Co 5 minut spoglądałem na zegarek czekając aż w końcu wybije 21. 
- Bieber spokojnie, jeszcze 10 minut. - poczułem rękę Dylan'a na swoim ramieniu, na co krótko się zaśmiałem. Chciałem w końcu ściągnąć ten pieprzony garnitur i założyć swoje ulubione jeansy. 
- Skarbie, wybierasz się gdzieś? - zmartwiony głos mamy obił mi się o uszy. To był ten moment. Może uda mi się wyrwać przed czasem. 
- Tak. Dylan zrobił dla mnie jakąś niespodziankę i właśnie jestem na nią trochę spóźniony. - westchnąłem próbując brzmieć dość wiarygodnie. Widziałem minę mamy, była trochę zawiedziona, że nie powiedziałem jej o tym wcześniej. 
- Eh, dobrze... To może lepiej już idźcie? Trzymamy Cię już trochę za długo, a jestem przekonana, że Twoi przyjaciele też chcą złożyć Ci życzenia. - musnęła mój policzek, na co uśmiechnąłem się triumfalnie.
Yeah, udało mi się.
Co się dziwić, moje słodkie oczka załatwią wszystko. 
- Dziękuję mamo, postaram się wrócić wcześniej. -poinformowałem ją, po czym razem z Dylanem odeszliśmy w stronę mojego pokoju. 
- O kurwa, w końcu się uwolnię z tego stroju. -jęknąłem czując ulgę ściągając czarną marynarkę. 
- Dokładnie wiem co czujesz. - to miłe, gdy przyjaciel się z Tobą zgadza. Ubraliśmy swoje ciuchy i szybko pobiegliśmy do mojego nowego Audi. Nie ma to jak prezent od rodziców. 
- To jedziemy. - przygryzłem wargę z podekscytowania, odpaliłem samochód i skierowałem się w stronę znanego mi miejsca. Jechaliśmy jakieś dobre 20 minut. Byłem coraz bardziej zadowolony z faktu, że w końcu ujrzę swoich dawnych przyjaciół no i.. Dylan zamówił jakieś laski z "Girl Doll" to już szczególnie. 
- Dobra stary, to jak, zaczynamy zabawę? -zapytałem, parkując samochód z przodu budynku, po czym wyszliśmy z pojazdu zmierzając w stronę wejścia do klubu. 
- No jeszcze pytasz? - odpowiedział cichym chichotem podając mi paczkę papierosów. Wiedziałem, że mama nienawidzi jak palę, więc próbowałem się ograniczać. Ale w końcu... Nie ma tu mamy, tak? Więc kto mi zabroni.
Sięgnąłem pewnie po jednego papierosa, odpalając go. Wyczuwając palący i dominujący dym w moich płucach, przekonałem się dopiero teraz, jak bardzo tęskniłem za tym uczuciem. Szybkim krokiem weszliśmy do budynku. Od razu poczułem zapach alkoholu zmieszany z różnymi perfumami. Ludzie bawili się, jakby jutro miało nie nastąpić. Muzyka nie pozwalała mi skupiać się na niczym innym. 
Tak... To są moje klimaty. 
- Dobra ludzie! Wiem, że się dobrze bawicie, ale nie zapomnijcie dla kogo tu jesteście. Właśnie dostałem wiadomość, że nasz solenizant się pojawił. Zapraszamy go na scenę! No dalej Bieber, chodź tu! - zaśmiałem się wyrzucając gdzieś peta, po czym ruszyłem w stronę dobiegającego mnie głosu. 
- No więc, zamiast debilnych "sto lat" mamy dla Ciebie trochę lepszą atrakcję. Super dziewczyny prosto z ''Girl Doll', postanowiły same złożyć Ci życzenia. - Alex (organizator całej imprezy) podał mi rękę, bym wszedł na scenę. Bez zastanowienia wraz z jego pomocą wskoczyłem na nią, i to co zobaczyłem zszokowało mnie. Warto było czekać cały rok na takie show. Wygodnie usiadłem na przygotowanym fotelu, nie wiedząc ile emocji mnie zaraz czeka.  Oby mój mały przyjaciel to zniósł. 


Caitlin's POV 

- Dobra dziewczyny, wychodzimy, szybko! - zostałam wypchnięta na scenę i w tym momencie zaczęłam wszystkiego żałować. Byłam tylko w samej bieliźnie, a patrzyło się na mnie sporo ludzi. Czułam straszne zażenowanie. Gdy usłyszałam dudniącą muzykę, zorientowałam się, że to właśnie czas by zacząć tańczyć. Przeklinam ten dzień, choć z drugiej strony cieszyłam się, że byłam na szarym końcu. Wykonałam wszystkie ruchy, których nauczyła mnie Ashley, posyłając ludziom wymuszony uśmiech. Gdy piosenka się skończyła, odetchnęłam z ulgą. Wyprostowałam się, wciągnęłam brzuch i stanęłam razem z innymi dziewczynami w rządku. Dopiero teraz dostrzegłam jakiegoś chłopaka na środku sceny. Pewnie musiał być to ten dzieciak, co ma urodziny. Cieszyłam się, gdyż nie musiałam być tą dziewczyną, która zaraz zacznie się przy nim rozbierać. Ugh, nie miałam ochoty nawet patrzeć na tą całą scenkę, ale musiałam. Światła zgasły, zostawiając tylko okrągły blask na środku sceny. Z głośników zaczęła płynąć wolna muzyka, a przy brunecie pojawiła się wysoka, szczupła rudowłosa dziewczyna, która zaczęła kręcić przed nim tyłkiem i odpinać po kolei każdy guziczek swojej koszuli. Widziałam ten jego wzrok. Był pełen pożądania. Założę się, że gdyby nie Ci wszyscy ludzie, dawno wyruchałby ją na środku sceny. Kolejna fala obrzydzenia przeszła przez moje półnagie ciało. 

Po całym show, w końcu mogłam zejść ze sceny. Chciałam prędko wrócić do domu, bo za pewne mama się o mnie zamartwiała, a jak już wspomniałam, nie chciałam dokładać jej kolejnego stresu. Przebrałam się w swoją krótką (zbyt krótką jak dla mnie) czarną sukienkę, którą wybrała mi Ash i pobiegłam do Bob'a. Rozmawiał on z jakiś chłopakiem. Był dość przystojny, coś w podobnym wieku jak ten cały Bieber. 
- Bob, możemy pogadać? - szarpnęłam go za przed ramię, na co zmierzył mnie frustrującym wzrokiem. 
- Czego chcesz? Idź się bawić, masz teraz wolne. - wysyczał przez zęby. Mówię wam, aż dało się wyczuć ten jego ohydny jad, którym najchętniej by mnie zabił. 
- Chcę swoje pieniądze i wracam do domu. - powiedziałam dość stanowczo. No brawo Caitlin, w końcu brzmisz jak buntowniczka. 
- Słuchaj mała. Kasę dostaniesz jutro. Teraz masz iść się bawić. I nie lekceważ mojego słowa bo obiecuję, że nie dam Ci ani centa. - pieprzony dziwkarz. 
- Chciałabym powiadomić mamę. 
- Zaraz się tym zajmę, a teraz spieprzaj mi z oczu. - machnął lekceważąco ręką, po czym się obrócił. Idealny moment i pokazałam mu środkowy palec. Pierwszy raz czułam w sobie dziwny, narastający gniew. Dobra, spokojnie dziewczyno, ogarnij się, dasz radę... 
- Caitlin! - obróciłam się na pięcie, co wyszło mi dość dziwnie. Te szpilki były zabójczo wysokie. 
- Ashley! Tak się cieszę, że Cię widzę! - przytuliłam dziewczynę, podtrzymując równowagę. Zaraz chyba zdejmę te cholerne buty. 
- Chcesz się czegoś napić? 
- Tak pewnie, zmęczyłam się trochę. - posłałam jej delikatny uśmiech, po czym powędrowałyśmy do baru. Blondynka zamówiła dwa drinki wysokoprocentowe. Próbowałam zachowywać się jakoś normalnie, ale widząc te wszystkie łapczywe spojrzenia facetów, miałam ochotę im przypierdolić. 
- Opowiesz mi coś o Twojej rodzinie? Słyszałam, że to właśnie dla nich pracujesz w ''Girl Doll''. - upiła łyk swojego kolorowego napoju, podając mi drugą szklankę. 
- Tak. Chciałam trochę zarobić, by spłacić nasz dług za mieszkanie. - spuściłam wzrok na swoje pocięte nadgarstki. Muszę być silna. Dla nich. 
- Em.. Caitlin? - szturchnęła mnie patrząc w prawą stronę. Spojrzałam w kierunku jej wzroku.
O cholera.
Tylko nie to.
Błagam.
- To ten co był na scenie? 
- Tak i właśnie tu idzie. - wyszeptała półgłosem, starając się, by nikt poza mną tego nie usłyszał. 
- Hej dziewczyny jesteście z ''Girl Doll'', prawda? - Bieber usiadł pomiędzy nami, na co po raz kolejny oblało mnie obrzydzenie. Głupio mi tak zwracać się po nazwisku, ale nie mam pojęcia jak ten zboczeniec ma na imię. 
- Nie do końca. Ja jestem całą instruktorką i stylistką, a Caitlin - wskazała na mnie - Tańczy w ''Girl Doll''. 
- Brzmi ciekawie. - spojrzał w moją stronę. Upiłam łyk swojego drinka, próbując na niego nie patrzeć. 
Gościu był jakiś o-d-r-a-ż-a-j-ą-c-y. 
- Bo wasz szef pozwolił mi wybrać jakąś panienkę na noc i tak szukam i chyba znalazłem. - na te słowa, zakrztusiłam się napojem. No chyba kurwa to jakieś żarty. 
- Że niby ja? - odezwałam się, a moje ciało aż zadrżało. 
- Że niby Ty. - puścił mi oczko, biorąc mojego drinka i upił łyk. 
Uwaga. Wymioty powracają. 
- Idź szukać gdzieś indziej jakieś pustej silikonowej laleczki, bo ja kochanie nie jestem dziwką  na sprzedaż. - posłałam mu najbardziej chamskie spojrzenie, na jakie było mnie stać. Och, Caitlin rozkręcasz się. Nie, czekaj, stop. Kim ja jestem?! Nie poznawałam samej siebie... No cóż, przynajmniej go zgasiłam. 
Punkt dla Pani Carter.