27.10.2013

3. Jesteś moja.

Caitlin's POV

Czemu to ja zawsze muszę mieć w życiu pecha? Czemu nie mogę żyć spokojnie? Co ja takiego zrobiłam? Ta cała sytuacja coraz bardziej mnie przerastała. Kim do cholery był Stalker i czego ode mnie chciał? Tego nie wiem, ale zrobię wszystko, by się dowiedzieć i skopać mu tyłek. Nie chciałam zostać teraz sama, za bardzo się bałam. Jedynym wyjściem była Ashley. Tylko gdzie ja ją znajdę? 
- Przecież pracuje w Girl Doll. Oni na sto procent muszą mieć jej adres. - mruknęłam sama do siebie, po czym prędko wybiegłam z bloku, zmierzając ku dobrze znanego mi miejsca. Oczywiście na samym początku nikt nie chciał udostępniać mi danych osobowych pracowników, jednak namówiłam Bob'a, mówiąc mu, że to bardzo ważna sprawa dotycząca jej zdrowia. Jemu zależy tylko na pieniądzach i nie chciałby stracić tak dobrej pracownicy, której i tak za mało płacił. Dostałam czego chciałam i bez dalszej dyskusji, wybrałam się do mieszkania Ashley. Przez szybkie tempo złapała mnie kolka. Jednak nie chciałam zwalniać, miałam dziwne przeczucie, że Stalker jest blisko i obserwuje każdy mój ruch. Nie miałam ochoty na powtórkę sprzed 30 minut. Chyba dziesięć razy obejrzałam się wokół siebie, po czym zapukałam pod wskazany adres. Gdy zobaczyłam blondynkę, która trochę zdziwiła się na mój widok, odetchnęłam z ulgą.
- Jak się ciesze, że Cię widzę. - bez jakiegokolwiek namysłu przytuliłam ją. Ten uścisk dodał mi dużo otuchy, na prawdę czułam, że mogę jej ufać.
- Też się cieszę kochanie, ale skąd wiesz gdzie mnie znaleźć i co się stało? Wyglądasz dość blado. - pociągnęła mnie za nadgarstek do środka, po czym zamknęła drzwi. Jej mieszkanie było bardzo przytulne, skoro wspominała, że Bob jej tak mało płaci to skąd miała tyle pieniędzy na to wszystko? Och, czy tylko ja zauważyłam, że jestem bardzo ciekawska?
- Może usiądziesz? - zapytała wskazując ręką bym weszła do salonu. Zajęłam posłusznie miejsce, biorąc głęboki oddech. Miejmy nadzieje, że Ashley mi pomoże.
- Doświadczyłam dziś, czegoś bardzo okropnego i... Nietypowego. - zaczęłam z westchnieniem. Dziewczyna wydawała się coraz bardziej niecierpliwa i z zaciekawieniem wyczekiwała moich dalszych słów. 
- Wracałam do domu, gdy jakiś zakapturzony mężczyzna w masce przycisnął mnie do ściany wyjmując scyzoryk z kieszeni. Na samym początku myślałam, że chce mnie zabić, ale on tylko przejechał nim po moim obojczyku. - odchyliłam kawałek bluzki, pokazując jej dość widoczną ranę. Moja skóra w tym miejscu była bardzo zakrwawiona. Mogłam najpierw ją zabezpieczyć, zanim tu przyszłam. Ale hej! Kto by myślał o takim czymś? Przecież o mało co nie zostałam zabita tym gównem. 
- Potem dał mi kartkę na której pisało coś w stylu, że z dnia na dzień będzie coraz gorzej. 
Podpisał się jako Stalker. - dokończyłam czując jak moje kąciki powoli wypełniają się łzami.  Ashley miała lekko rozchylone usta i wpatrywała się we mnie oczekując, że zaraz powiem, że to wszystko to jakiś dziecinny żart.
Tak, chciałabym żeby to był żart.
- Jezusie kochany Caitlin! Wiedziałam, że tak będzie. - schowała twarz w dłonie. Wyglądała jakby coś przeczuwała. Ale co do cholery? 
- Jak będzie? Ty wiesz kto to zrobił? - czułam pojedyncze łzy, płynące po moich policzkach. Skoro ona wiedziała "że tak będzie" to czemu wcześniej mi nie powiedziała? 
- Bieber. - mruknęła bardziej do siebie niż do mnie.
- Co? Po co? No błagam, nie mów, że ten dzieciak nęka mnie tylko dlatego, że nie chciałam iść z nim do łóżka! - warknęłam wyrzucając ręce w powietrze. Teraz się nie bałam. Byłam zbyt wkurwiona, by myśleć o strachu. Obiecuje, że jeśli to ten bachor, to własnymi rękami zabije go, tym jego gównianym scyzorykiem.
- Nie mamy pewności, ale warto to sprawdzić. - wstała biorąc kluczyki z półki, po czym pociągnęła mnie w stronę drzwi.
- Czekaj, w ogóle skąd taki pomysł, że to może być on?
- Ponieważ to Justin Bieber! On zawsze dostawał czego chce, nawet nie wiesz ile dziewczyn ucierpiało z jego powodu.
- Co masz na myśli mówiąc "ucierpiało"?
- Szantażował je, filmikami na których było widać jak uprawiały z nim seks. Robiły wszystko co im kazał, a na końcu i tak każdemu porozsyłał nagrania. Zwykły dupek. - trzasnęła drzwiami, a ja o mało nie spadłam ze schodów. Przestraszyła mnie. Była bardziej wkurzona niż ja, cała się trzęsła. Może to nie był dobry pomysł tu przychodzić?
- Przecież do żadnej chyba nie przychodził w masce i nie rozcinał nikogo od tak, prawda? - powiedziałam już spokojnym głosem zapinając pasy. Ashley odpaliła samochód i z dużą prędkością wyjechała na drogę. Skąd ona wie gdzie on mieszka?
- Nie. Ale to nie oznacza, że to nie on. Może jesteś pierwszą, którą traktuje w ten sposób. - westchnęła wbijając swoje turkusowe paznokcie w kierownicę. Na serio, zaraz zacznę się bać, że spowoduje jakiś wypadek. 
- Uspokój się. W ogóle czemu aż tak bardzo się na to wszystko nakręciłaś? - zapytałam, a ona gwałtownie skręciła w lewą stronę. Zatrzymała się na poboczu, po czym z westchnieniem  spuściła wzrok na swoje palce.
- On zrobił ze mną kiedyś to samo.. - pociągnęła nosem, wycierając pojedynczą łzę z policzka.  Czy ten frajer ją zranił? Szantażował? O nie, w tym momencie gnojek przegiął. Nakręciłam się na niego jeszcze bardziej, niż przedtem. Bez zastanowienia wyszłam z samochodu. 
Dostrzegłam grupkę osób stojących przy bramie jakiegoś domu, podeszłam bliżej i zobaczyłam go. Wielki Pan Bieber we własnej osobie. Co czułam w środku? Złość i pragnienie zabicia tego bachora.
- Jaki Ty do cholery masz problem Bieber?! - krzyknęłam podbiegając do chłopaka. Lekko rozchylił usta ze zdziwienia, ale nie minęło kilka sekund, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Patrz Justin, ta dziewczyna z klubu pamięta Twoje nazwisko. - odezwał się ktoś, nawet nie widziałam kto. Miałam ich głęboko w dupie. Teraz zależało mi tylko na uduszeniu tego idioty.
- Cóż się dziwić, w końcu krzyczała je całą noc. - chłopak puścił oczko w moją stronę po czym upił łyk swojego piwa. Błagam trzymajcie mnie, bo zaraz nie wytrzymam.
- Przestań zachowywać się jak jakaś męska dziwka! Co Ty sobie do cholery wyobrażasz?Chodzisz za mną w jakieś masce, rozcinając mnie i strasząc, że stać Cię na więcej? Jaki Ty masz cel?! - wrzasnęłam, wyrzucają ręce w powietrze, tym samym zachaczając jego puszkę z piwem, która wylądowała na betonie. 
Usp, to akurat było przypadkowo.
- Jesteś jakaś opętana dziewczyno! Zejdź mi z oczu, bo zaraz posram się ze śmiechu. - warknął, a jego oczy kipiały ze złości. Momentalnie odsunęłam się od niego.
- A żebyś wiedział, że sobie pójdę! Nie da się gadać z takim dzieciakiem jak Ty! Przestań mnie nękać tylko za to, że jako jedyna dziewczyna z tej okolicy nie wskoczyłam Ci do łóżka! - byłam tak strasznie wkurzona, że najchętniej połamałabym mu wszystkie kości. Pieprzony, bipolarny dupek. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony,  powędrowałam do samochodu Ashley.
- I jak? - zapytała, gdy tylko weszłam do środka. Byłam u kresu załamania. Jeszcze chwila, a wybuchnę.
- Skurwiel się nie przyznał. Błagam odwieź mnie do domu, bo zaraz nie wytrzymam i coś rozniosę. - mruknęłam chowając twarz w dłonie. Próbowałam się uspokoić, ale tylko, gdy myślałam o tym babiarzu, mój oddech przyspieszał, a chęć zabicia go coraz bardziej narastała. Nie poznaje samej siebie. Od kiedy stałam się taka pewna? Nerwowa? Chyba od tego czasu, jak ten gnojek stanął na mojej drodze. Był zwykłym dziwkarzem, który dawał się tak łatwo zgasić ripostami. Jedyną osobą, której się teraz bałam jest Stalker. Nadal nie wiedziałam kto to i czego ode mnie chce. 
Niestety Pana Justin'a musimy wykluczyć z listy podejrzanych. 
Ale jeśli nie on, to kto?


Przez całą drogę się nie odzywałam. Byłam zbyt pochłonięta myślami, by skupiać 
się teraz na czymś innym.
- Jesteśmy na miejscu. - słowa Ashley wyrwały mnie od świata rozmyśleń.
- Dziękuję. - mruknęłam spuszczając głowę w dół.
Po pierwsze byłam strasznie zdenerwowana na Bieber'a.
Po drugie szkoda, że nie jest Stalker'em, bo w końcu miałabym racjonalny powód, by go zabić. 
Po trzecie nadal nie wiem kto jest moim prześladowcą. 
Po czwarte, boje się.
- Zostać z Tobą? - poczułam rękę blondynki na moim ramieniu, tym gestem, dodała mi trochę otuchy. 
- Nie dziękuje, dam radę. - uśmiechnęłam się nieśmiało. W sumie nie byłam pewna czy dam radę. Miałam straszny mętlik w głowie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Na pewno? - zapytała dla pewności. Martwiła się o mnie, jeju w końcu doznałam uczucia, 
że komuś na mnie zależy.
- Tak jest dobrze, ja już będę lecieć. - przytuliłam ją na pożegnanie, po czym wyszłam z samochodu, zmierzając w kierunku mieszkania. Byłam roztrzęsiona i załamana. Wnętrze mojego ciała było wypełnione tym cholernym strachem, że on znów się zjawi. Że przyjdzie mnie zgwałcić, zabić, znęcać się nade mną... Cokolwiek. 
Próbowałam otworzyć  drzwi, ale nie zadziałało. Dopiero po chwili zorientowałam się, że były otwarte. Chwila... Mama była w pracy, a Cody w szkole. Coś tu nie pasowało.
- Mamo? - zapytałam przekraczając próg drzwi, po czym zamknęłam je starannie na wszystkie zamki. Przeczuwałam, że on może znowu przyjść. Chyba wiecie kogo mam na myśli mówiąc "ON".
- Halo, mamo?- powtórzyłam swoje pytanie wchodząc w głąb mieszkania.
Zajrzałam do łazienki, nic. 
W pokoju brata? Nic. W pokoju mamy? Nic. 
W kuchni? Nic. 
Może po prostu zapomniałam ich zamknąć, po tym jak pobiegłam do Ashley? Tak, to chyba dobre wytłumaczenie. 
- O cholera zakupy! - niemalże krzyknęłam. Prędko cofnęłam się do kuchni. Czekaj... One... One były na stole. Przecież ja, nie wchodziłam do domu. Przy siatce znalazłam coś jeszcze. Białą kartkę zgiętą na pól. Bez jakiegokolwiek namysłu sięgnęłam po nią, po czym zaczęłam czytać na głos. 
- „Już zaczynasz szukać winnych Carter? 
Zrobię dosłownie wszystko byś była moja. 
I będziesz. nie ważne czy się na to zgodzisz, 
czy też nie. - z każdym kolejnym słowem mój głos, drżał coraz bardziej.
„...zrobię dosłownie wszystko byś była moja..." 
Przecież Justin mówił podobnie. Ale byłam przed chwilą u niego, więc to niemożliwe żeby w tak szybkim tempie przyszedł tu i zostawił ten list.
- Czego ode mnie chcesz Ty pieprzony idioto! - krzyknęłam na cały głos, po czym wybuchłam płaczem. Łzy dosłownie wpłynęły z moich oczu, niczym wodospad. Łkałam z bólu, który wypełniał mnie od środka. Dlaczego ktoś za mną chodzi? Czego ten ktoś ode mnie chce. Przez dwa dni z mojego życia zrobiło się piekło. Nikogo nigdy nie skrzywdziłam, to nie jest realne. Proszę zabijcie mnie. Sprawcie, by moje cierpienie przerwała śmierć.
Proszę.. 
Nie chce by mnie nękał. 
Nie chce..


Stalker's POV

Głośny płacz obił mi się o uszy. Wyciągnąłem strzykawkę i po cichu powodowałem w stronę kuchni. Stała tyłem, a jej nogi straszliwie się trzęsły, jakby zaraz miała upaść.
- Nienawidzę go za to co mi robi. Nie chce by to robił. - powiedziała dość spokojnie. To był ten moment.. Podszedłem do niej zaciskając rękę w pięść. Lubiłem patrzeć jak cierpi. Może pomyślcie, że jestem chory psychicznie, ale nie. Gdybyście wiedzieli co ta szmata mi kiedyś zrobiła, postąpilibyście tak samo.
- Kochanie, poznajesz mnie? - szepnąłem prosto do jej ucha, zachaczając językiem, o jego płatek. Zamarła. Przestała płakać, a jej dłonie wręcz drżały ze strachu. 
- Nie pozwolę Ci zapomnieć o tym, co było dwa lata temu. - przejechałem
strzykawką po jej ramieniu, po czym wbiłem ją z całej siły w jej skórę. Niekontrolowanie krzyknęła i osunęła się na ziemię. Uśmiechnąłem się, zdejmując tą cholerną maskę, przez którą niewiele widziałem. 
- Caitlin? - zapytałem nachylając się nad nieruchomym ciałem dziewczyny. Nie odpowiedziała. Pierwszy etap mojego planu, możemy uznać za zakończony pomyślnie.
Jednym zwinnym ruchem przerzuciłem ją przez swoje ramię, po czym wyszedłem z jej domu zmierzając do swojego samochodu. Rzuciłem ją na tylne siedzenie i odpaliłem białe Audi A6,  wyjeżdżając na prostą drogę. Przyspieszając prędkość, raz po raz spoglądając w tył dla pewności. Wiecie, była ostrą laską. Zawsze mogła uderzyć mnie czymś w głowę, a potem obudziłbym się przywiązany do jakiego drzewa bez nóg i rąk.
 Zaśmiałem się na tę myśl. Zaparkowałem samochód na podjeździe, po czym zabrałem dziewczynę na ręce zmierzają w kierunku domu. Lekkim kopniakiem otworzyłem drzwi.
- Siem.. - zobaczyłem swojego przyjaciela w progu, który najwyraźniej zatkał się na widok Caitlin.
- Co Ty kurwa zrobiłeś, starzy Cię zabiją! - wydarł się wyrzucają ręce w powietrze. Był
wkurwiony i w sumie mu się nie dziwie. Bez jakiegokolwiek słowa, powędrowałem w stronę piwnicy, która już była odpowiednio przygotowana. Położyłem dziewczynę na łóżku, po czym sięgnąłem po kluczyk leżący na szafce nocnej.
- Kochałem Cię Caitlin. - szepnąłem, czując narastający gniew wewnątrz mojego ciała. 
- Teraz zapłacisz za wszystkie krzywdy, które mi wyrządziłaś. - otworzyłem drzwi. - Teraz, jesteś moja. - mruknąłem po czym wyszedłem, zamykając je starannie na klucz. 
Udało mi się. 
Zdobyłem ją i niedługo przypomnę jej, jak bardzo mnie skrzywdziła.

No to się porobiło.
Domyślacie się już kim jest Stalker?
Jesteście ciekawi, co takiego Caitlin
mu zrobiła?

JA TEŻ HAHAH

A więc rozdział czwarty, pojawi się prawdopodobnie 
we wtorek, lub w środę.

NO I DZIĘKUJE WAM ZA MIŁE SŁOWA
DOTYCZĄCE ROZDZIAŁÓW!

PS.

Specjalnie dla was założyłam drugie konto na twitterze.
Swojego prywatnego niestety nie mogę podać.
W razie jakichkolwiek pytań/próśb/wątpliwości
możecie śmiało pisać.

OCZYWIŚCIE ALWAYS FOLLOW BACK!
Tylko zapytajcie :)

A WIĘC DO NASTĘPNEGO!